22/23 kwietnia te dni były nazywane przez wielu różnie.
-dni apokalipsy
-koniec świata
-ożeszjapierkurwadole
-mua?
-testy
ale dziwnym trafem, nawet ludzie którzy się nie znali nazywali je nie no kuffa nic nie umiem!
Testy? Były. Polski był dziwny, pierwszy txt czytałem 4 razy i nic nie rozumiałem, jak już przestałem myśleć o miliardach frajerów którzy właśnie robią 1sze zadanie oraz o tym że tracimy wuefa, przeczytałem go po raz piąty i coś się ruszyło.
Matematyczny? "W USA używa się 1% energii słonecznej z enegrii odnawialnych. Ile procent energii słonecznej używa się w USA?" czy jakoś tak. Wiem że brechtałem się z tego zadania przez 5 minut próbując je zrozumieć i bojąc się, by nie wybuchnąć śmiechem, żeby plujni nie było. Ostatecznie się zjarałem ^^'.
24.
Szkoła?
Buhahahahah, dwa wuefy i polski na którym śpi się na ławkach.
Potem gitarrra i jam-session na garażu z Kovalem, Mareczkiem i Wojtassem.
Wymyśliliśmy legendarne "Daj pienionżka"
25.
Cały dzień żyliśmy wypadem na staroofkę i 1szymi trzema koncertami.
Set lista zapowiadała się obiecująco:
-Californication
-Daj pienionżka
-Welwetowe swetry
-Daj pienionżka
-Kokoszka
-Daj pienionżka
-Grudniowy blues
-Daj pienionżka
"Na 1szym koncercie setlista miała 8 piosenek. W tym 4 "Daj pienionżka""
Piosenka ta wymiata. Txt ma prosty, aczkolwiek dokładnie wyraża to co chcemy przekazać.
Ostatecznie zagraliśmy miliard razy Welwetowe swetry (1szą zwrotkę + refren, reszty nie znaliśmy) i cała 4 tym wymiota. Raz Californication. Miliard razy Daj pienionżka, które jest genialne i się nam nie znudziło.
Pierwszą złotówkę zarobiliśmy po piosence "Daj pienionżka" po chyba 30 minutach grania, bo nie było debila który by latał z czapą i zbierał hajsy tylko siedzieliśmy i graliśmy. Koleś co nam ją wrzucił strasznie speszony został nagrodzony brawami.
Potem była znaleziona dwójka na szczęście od jakiejś bardzo miłej pani i po jakiejś kolejnej pół godzinie zmieniliśmy mjejscówe.
Na zimny kawał betonu pod apteką. /genialnie wręcz/ W pewnym momencie zauważyliśmy jakieś dziecko z mamą i ojcem które się nami dość zainteresowało. Od razu zaczęliśmy grać dobrze już znane "Daj pienionżka". Gdzieś tak jak za 3 razem śpiewaliśmy zwrotkę to podeszło bliżej. Zagraliśmy przejście, zwolnienie. Wtedy była już niezła grupka dorosłych koło nas (wszystko za sprawą "Daj pienionżka" i tego dzieciaka). I tam w tej piosence jest dalej przerwa i takie: ty ty ty ty ty i ty! [tu wchodzi mjuza] Daj pienonżka. I na każde ty, ja i Mareczek pokazywaliśmy na to dziecko. Zaczęliśmy grać dalej, to dorośli w brecht, a my dalej swoje. A potem zarobiliśmy złotówę!
Nastempnie (taka odmiana, bo potem, potem, potem, potem cały czas potem, bluee się można) A więc, następnie poszliśmy za barbakan i tam wojtas latał z kiti i czapką zbierali, to szybciej szło. Spotkaliśmy tam psycholożkę ze szkoły. Troche nie chcięli nam dać ale jak zaczęliśmy się drzeć, że gim112 to od razu zadziałało.
Była też pani, która w czasie ptaszka:
"Każdy żyje w swoim łajnie
Lecz i tak może być fajnie,
Polejcie wino
Humor mnie nie minął
Wypijem co gorzkie duszkiem
Wyjdziemy stąd z pełnym brzuszkiem
Żarcie na stół
Zalejcie kieliszka mi pół
Widziały oczy me jak byłaś pod trzepakiem
Jak rozmawiałaś z jakimś przystojnym chłopakiem
Chciałem dziewczyno, byś była tą na świecie jedyną,
A ty przyjęłaś moje kwiaty z głupią miną"
Po refrenie jak zaczęliśmy śpiewać "widziały oczy me..." popatrzyła się na nas jakby chciała wziąć ten hajs który rzuciła.
;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Niezłe...
tia prawdziwe początki :D
Prześlij komentarz