3d jaka była, taka jest.

Niewątpliwie, najlepsza klasa, jaką sobie tylko wyobrażam.
Jednak jesteśmy bandą pomyleńców, idiotów, którzy znają się już dość dobrze. Tak więc, współczuje nowym.
Przecież jeśli by doszedł do naszej klasy co byś zobaczył najpierw?
Przychodzisz do nas na przerwe.
Chojrak: O em dżi! O em dżi!
Piter: Słuchaj stary, nie wiem kim jesteś ale graj na Infermie !
KoVal: SSSSSSSS!
Mareczek: Błysk!
Idziesz do jakiejś grupki. Nagle wszyscy się rozchodzą.
typowe "cztery strony świata"
Powiedzmy, że to się nie stało.
Nagle podbiega Grixx.
-Chłopaki szacun!
Dzieje się w ogóle coś debilnego, wszyscy wyciągają ręce i zaczynają się w nie uderzać, ale nie tak normalnie, tylko jakby chcięli kogoś ubić. WTF?!
albo:

-Co masz?
-3. aTy ?
-2
-HAHAHA! Co za noob! Ei, słyszeliście... ?

albo jak coś komuś nie wyjdzie?

-c.!c.!c.!

Do tego nasze poczucie humoru...
Czy po tym krótkim opisie, nie wydaje Ci się, że trafiłeś pomiędzy pomyleńców ?
- - -

Teraz ta banda pomyleńców, ma już swoje życie, nie mówię, że wcześniej go nie miała, tylko tyle, że ich drogi są zupełnie różne. Jestem pewien, że nie raz się jeszcze skrzyżują, jednak to nie to samo, bo wcześniej krzyżowały się codziennie.

Teraz ta banda pomyleńców, jest wciąż tą samą bandą pomyleńców, tylko z wyjątkiem, że osobno, a świetne jest to, że zostaliśmy sobą do końca.

piątek, 29 lutego 2008

Rekolekcje i wypadek autobusowy.

/Nie chce mi się. Koszi powiedział nam w poniedziałek coś takiego:
"Nawet nie wiecie jak mi się nie chciało iść na to kółko. Ale pomyślałem sobie, odwołam dzisiaj, za tydzień pójdę, a za dwa coś wypadnie, bo taki jest los, bo los jest taki. I takim sposobem, nie będzie już dwóch kółek."
Więc mimo że mi się nie chce, piszę.../

Dzisiaj jest piątek, "chodzimy" już do szkoły tydzień, jesteśmy po feriach. Od środy, mamy rekolekcje.

Poniedziałek:

Koszi: Olu, na jakim etapie jesteś?
Kluska: Już, zaraz, dochodzę.



Wtorek:

Zastępstwo na wF'ie z Wysokińskim. Gramy z 3b w siatę, oni bardzo się nam starają dokopać, my nawet nie gramy na serio odbijamy główkami i takie tam. Wysoki się denerwuje, że źle ćwiczymy, ale każdy na niego leje. W pewnym momencie serwis. Kokoszka odbija piłkę dolnym i wpada ona w takie wycięte kółko pod sufitem. Kręci się i kręci i kręci się chyba z 15 sekund aż staje, wszyscy z nas leją, tamci wkurzeni, bo grać nie mogą, każdy daje Kokoszce szacuna. Ale jest problem jak te piłkę stamtąd zdjąć. Tamci plują się, żeby wziąć jakąś tyke. Kokoszka próbuje doskoczyć, ktoś rzuca pomysł, żeby dmuchać a kto inny żeby napluć. Ale tylko Chojraczek postanowił zrobić coś, żeby ją zdjąć, wziął piórnik Szczepana i zaczął nim rzucać. Rzucił dwa razy, ale Buldog (wysoki), kawał drewna, kazał im przestać. Tyki też nie pozwolił wziąć i siedzieliśmy.


Środa:

1szy dzień rekolekcji. Poszedłem do kościoła. Śpiewaliśmy "Outsider'a" i "Droga na Brześc" zamiast piosenek kościelnych, zmienialiśmy ich txt'y. Potem szukaliśmy kitowców, bo wyczailiśmy zielonego rendżera.
Jeszcze łaziliśmy po kościele, jakaś dziewczyna dostała piłką do siatki od Pycka.
Potem impera u mnie.


Czwartek:

Znów kościół, tym razem na Cietrzewia, bo krócej i bliżej do Aśki u której była impera.


Piątek:

Kościół (1sze moje rekolekcje na których byłem we wszystkie trzy dni). Po tym pojechaliśmy z Kovalem do Blu Siti po ksionżke dla niego, a potem 127 do Centruma.
Na trochę przed placem Zawiszy jedziemy i jakiś dziadek chce wyjechać, koleś od autobusu trąbi. Nagle się zatrzymuje.
Kierowca: No to sobie pojechaliśmy.
otwiera dżwi autobusu i wychodzi.
Kierowca: Nie widzisz pan, kurwa, że autobus jedzie?
Dziadek: Mógł się pan zatrzymać.
Kierowca: Jak, kurwa zatrzymać, nie widzisz pan gdzie stanąłem?
chwila ciszy
Dziadek: No ale nic się nie stało.
Kierowca: Jak to kurwa nie stało? Ja to musze zgłosić.
wyciąga komóre i zaczyna dzwonić
Przechodzień spokojnie jak tylko można: Panie, ropa panu cieknie.
Kierowca: widze.

środa, 6 lutego 2008

Czy byłą pani na...? oraz inne trudne pytania.

Dzisiaj jedyna ciekawą lekcją była chemia. A raczej zastępstwo. Mięliśmy je z panią Mają. Mianowicie, Dostaliśmy jakis txt. Soczewek je przeczytał i o czymś gadali.
Nie wiem za bardzo jak to się stało, ale być może tak, że ona spytała się nas czy nie ściągamy. Soczówek jej się spytał, czy ona to robiła, a potem jakoś tak się stało, że spytał się jej, co miała z religii w 7 klasie. Potem ja, że w IPN'ie było, że jedyneczka i że mówili jak lustracja nauczycieli była.
Soczewek zadawał pytania typu, kiedy pani chodziła do podstawówki, albo do liceum. Potem na serio zapytałem się jej jaką ocenę miała z religii w 7 klasie. To sie speszyła i powiedziała, że nie pamięta. No to ja pod nosem, że "Jak sie przez całą 7 klasę na dragach jechało to nie dziwne, że sie nie pamięta". Aśa to słyszała, wybuchnęła ostrym śmiechem. Pani spytała się mnie o co chodzi, no to powiedziałem (troche taki bulwers po tym z jej strony był, ale nie dziwie się) powiedziała, że nie, to Soczewek powiedział, że pewnie nie przez 7 a przez 6. I potem zadawał jej takie głupie pytania, w stylu jaka jest stolica Rosji (nie wiedziała ^^), ja się spytałem gdzie leży Buenos Aires (taka mała aluzja). I w pewnym momencie spytałem się ją czy była na "Juwenalia'ch '07" oczywiście zaprzeczyła, ale widziało ją ze 3 osoby. I taki dialog był:
- Czy była pani na Juwenaliach?
- Nie.
- No ale trzy osoby panią widziały.
- Ale to nie byłam ja.
- Ma pani może siostre bliźniaczkę?
- Nie.
- A brata bliźniaka?
- - -
Nie było mnie na angolu, ale przeglądając zeszyt klasowy, zobaczyłem coś ciekawego:
"Tomek Soczówka miał odpowiedzialnie przyprowadzić klasę do innej sali - niestety"
Jak się okazało, poprowadził ich na około.
- - -
Polski:
"(...) otrzymał 'Pana Tadeusza' w polskiej wersji językowej" (Kokoszka)
"(...) jego serce było jak dzwon Zydmunta" (Kokoszka)

Idąc za przykładem Kacperera i ja chce coś napisać, swojego nie koniecznie związanego z klasą, ale jest to praca domowa, której nie miałem okazji przeczytać.

"Dostał od chłopaka ten pakunek. Trzymał go w swoich rękach. Postanowił otworzyć. Cylindryczne pudło a na końdach metlowe zawleczki. Otworzył je. Wyciągnął matową szklaną butle z wyżłobionym na niej popiersiem Mickiewicza. Zaczął czytać czarne napisy:
"Litwo, ojczyzno moja (...)". Łzy napłynęły mu do oczu. Pośpiesznie zerwał akcyznę i odkręcił odkręcił korek. Przybliżył butelkę to ust i przechylił ją. Gdy bezbarwny płyn dotknął jego warg, poczuł to! Poczył tę bliskość ojczyzny. Dawno nie miał czegoś takiego w rękach, a co dopiero w ustach. Nie myślał, że tu, tak daleko od domu dostanie taki prezent. Polską mocną woodkę! (zachowane orginalne pismo) Gdy osuszył butelką czuł się jak nigdy. Oparł się o ścianę latarni i zasnął. Śniły mu się wierzby płaczące, myzuka Shopin'a, Żelazowa wola. Przez sen czuł, że mu dobrze. Rankiem obudził się pod karczmą w Ashenvale, bolałą go głowa. W kamizelce znalazł list, przeczytał go i ruszył dalej." (praca domowa, "opis przeżyć latarnika po otrzymaniu pana tadeusza")

wtorek, 5 lutego 2008

Powrót do przeszłości i wielki zawód.

Zapomniane wczoraj:

Macioszka wstaje podchodzi do Dorociaka i uderza go książką w głowę. Kwiecilla: Maciek i Michał uwaga.
Macioszka: Za co ja? [bulwers]


Dzisiaj:

Zaczęło się na polaku. Jak można było się spodziewać ktoś przyniósł " Pana Tadeusza".
Soczewek. Gdy Kwiecilla to zobaczyła zabrała mu butlę. Jak wiadomo wszyscy rotfl'a. Powiedziała mu jedynie, że po lekcji idzie do Kosziego. Soczewek nawet przypału nie miał.

Potem historia. Na początku tylko Soczewek podał Piterkowi zeszyt Filipka, który miał zostać wrzucony do śmietnika, ostatenicze został kopnięty pod mapy. Mareczek idący do śmietnika wydmuchać nos, robiący krok w bok i zaczynający cieszyć jape wyglądał dość ciekawie, na tyle ciekawie żeby się z niego śmiać. Na samym końcu Soczwewek dostał faze na rysowanie na wszystkim pent. Chciał narysować xarexowi, ale ten był zacfany (to s końcu Soczewek). Jednak rozkminił co zrobić. Razem ze Świerzakiem zrobili psychozę, że niby coś jest koło Jajka.
-Ei! Xarex co to jest?
Gdy ten się obrócił, Soczewek takim rogalcem ominą łokieć Xarexa i narysował swoje wymarzone pento. To było wręcz genialne i ci którzy brali udział w akcji, poza oczywiście xarexem, plus ja zaczęli drzeć japy ostro z tego.
- - -
Jak można przeczytać we wczorajszej notce, w szkole miała być wielka biba. Macioszka przyniósł szampana, którego przelali do kartonu po soku i popijali sobie na przerwach na legalu. Myślałem, że będzie to mogło konkurować z WoS'em pod koniec drugiej klasy, ale nikt tak na serio się nie napił, żeby chodzić skosami. Wykorzystam tę okazję to przypomnienia tych pięknych chwil..

Dawno, dawno temu, pod koniec drugiej klasy. Czyli przed wakacjami (znaczy baaaardzo dawno temu) zaczynało się robić cieplej. Normalka, jak to w późną wiosnę. Jako iż, zostało mało czasu do upragnionej wolności, a niektórym nie chciało się chodzić do szkoły, to postanowili sobie urozmaicić życie.
Pewnego pięknego dnia, młody Piter razem z młodym Macioszkiem byli w szkole. Nudziło im się strasznie! Na śniadaniwce postanowili kopsnąc się do Piterka na chatę i stworzyć sobię drinka 50/50 coli z woodką. Wrócili do szkoły, wypili to i akurat mięliśmy WoS. Piterki uśmiechając się głupio machały do wszystkich, wyglądając przy tym jakby był najarany. Macioszka opróżniwszy swój piórnik, założył go sobie na głowę. Do dzisiaj pamiętam reakcję Ryby:
-Maćkuuu, zdejmij piórnik z głowy.

Następnego dnia, oboje stwierdzili, że w ogóle nie opłaca się iść do szkoły. Poszli do parku Szczęśliwickiego, bo umówili się tam z kolegami z innej szkoły. Obalili tam troche. Po tym jak ci ich znajomi poszli, Piterek został sam na ławce, sam, bo Macioszka leżał na ziemi. Postanowił więc wrócić do szkoły. Akurat mięliśmy chemię, siadł koło mnie, otwiera plecak:
- Człowieku było zajebiście, Macioszka leży w pełnym słońcu w parku, a ja przylazłem do szkoły, bo nie miałęm co robić. Mam jeszcze pół butelki czystej i całą butle łiskacza.

Z następnej lekcji byliśmy zwolnieni, więc Piterki urządziły impere za garażami, gdzie obalili reszte.

poniedziałek, 4 lutego 2008

Pan Tadeusz i bitwa o Anké, czyli biba w szatni i niemoc kamer.

Poniedziałek..
Matma:

Jak można było się spodziewać, dzięki konfidencjalnym skłonnościom anglożki, Koszi dowiedział się ocb z Filipkiem, mimo, że wszystko było załatwione z Vce dyrektor. No to wstało się, posłuchało, sie siadło, ale Koszi ciągnął dalej.
"Dzień później dowiedziałem się, że dziewczyna z naszej klasy pobiła jakiegoś chłopaka"
wszyscy WTF!
Każdy, bez wyjątku zaczął lampić się po dziewczynach. Piterek:
-no to wszystko się zgadza, Filipek pobił Oleczka.
a Anka wylatuje z txt'em:
- a może to dziewczynę pobili.
Wydaje mi się, że Koszi, znając ją, postanowił odpuścić, bo ona wypowiada się tylko w swoich sprawach, a jak można się domyślać, pytana, nic nie powie. /kuuuurde, ile przecinkó w tym ostatnim zdaniu/

Przerwa śniadaniowa:
Wchodzimy, siedzę przed Olką i Aśką z tyłu Grxx rozmawia z Xarexem, pewne zdanie nas zaciekawiło no to się pytamy ocb.
"no podobno wzięła jego bluze, jak skakankę, zaczęła skakać tak żeby hamsko o ziemie waliła i jeszcze skakała po niej". Podszedł Mareczek i stwierdził, że ta bójka pewnie wyglądała tak:
Wyciągnął palec, i wcisnął mi go w ramię, ja sie wygiąłem. Oddałem mu w ten sam sposób on sie wygiął itd. Potem szliśmy na górę przed geograficzną. Z nudów zaczęliśmy się znowu bić w stylu Anka vs. Doro. Po pewnym czasie w padłem na genialny pomysł jak powalić Dorociaka (na prawde Mareczka, ale to ja robiłem za Ankę z powodu długoch włosów) wycelowałem w niego dwa palce i go pchnąłem. Mareczek leci na ściane. Z klasy wychodzi geograficzna, widzi Mareczka na ścianie i mnie z wyciągniętymi palcami.
Geograficzka: Czy ty na pewno nie jesteś niebezpieczny?
Euterbe: Czy tak wygląda niebezpieczny człowiek?
- - -
Koniec przerwy, ustawiamy się, nagle taki schiz. Z Mareczkiem wyciągamy ręce w górę , ryglądamy troche jak ksiądz na meszy. I wchodzimy do klasy tak. Po co? W końcu tak chodzi Anka. I taki schiz został do końca dnia.

Po Włefie, wszyscy siedzą przed trójką, czy dwójką, ale chyba trójką. Wbijamy do klasy.
Mogę stwierdzić, że kamery w szkole nic nie dają. Niby są, a jednak jest więcej wykroczeń niż kiedyś. Mianowicie, Szczepan i Dorociak nie ćwiczyli na Włefie, więc poszli do szatni napić sie woodki, bo któryś tam przyniósł. Wbijają wypici na religie, Szczepan czerwony jak burak.

Przerwa przed polakiem:
Od razu tworzy się grupa i wpadli na zajebisty pomysł, że jutro każdy przynosi coś do szkoły i chleją w łazience. /hehe, ale będzie pisania jutro [zaciera ręce]/

Polski:
Pod koniec lekcji kazała nam przynieść Pana Tadeusza na jutro. I to było mniej więcej tak:
Kwiecilla: Proszę zapisać sobie prace domową. Przyniosę pana Tadeusza...
Dzumaga: A sam przyjśc nie może?

Po lekcji Kokosz wpadł na genialny pomysł, że jest taka wódka 'Pan Tadeusz" i że tam inwokacja jest napisana, na butli.
Swoją drogą to:
"Nie palimy papierosów, nie pijemy alkocholu, nie sięgamy po inne używki"(Regulamin ucznia gimnazjum 112; ptk. 11). Nigdzie indziej nie ma napisane nic o papierosach itd. Jak zwykle prawo polskie jest absurdalne, ma pełno uchybień itd. Znaczy, że nie będzie złamaniem regulaminu, jeśli ktoś przyniesie tą wódkę na polaka. Nic nie ma, że zabrania się wnoszenia alkocholu, papierosów lub narkotyków do szkoły.

sobota, 2 lutego 2008

Party u Kovala

/Od siebie:
Skończył się 1szy miesiąc '08 roku. Powiem, że jeśli te 11 pozostałych będzie takie samo, to życie jest piękne ^^
31 grudnia na 1 stycznia - Sylwester u mnie na chacie
13 stycznia - Koncert Kobranocki na Wielkiej orkiestrze.
18 stycznia - Tekkenparty u mnie
19 stycznia - Tekkenparty u Dżuina
25 stycznia - Tekkenparty u Olki
1 lutego - Impera u Kovala (o której zaraz napiszę)/

Wczoraj w szkole każdy chodził i tylko czekał na popołudnie. Doro, organizował impreze w swojej stodole, typowa biba w Piastowie.
Piwo się leje, prosto do ryja
Tak zimna, że drętwieje im szyja
Wóda z mety idzie na szklanki
Dziewczyny w kiblu tracą wianki
Zioło na balkonie Szczepan popala
Na szczęście chaty nie zajara.
Oni po prostu ida tam żeby sie najebać.
No i u Kovala. Tekkenparty/posiadówa, ogółem, spotykamy się żeby pogadać/pograć, nie sie najebać.

Jestem jeszcze w szkole, spotykam Chojnackiego, dziwnie bluza mu się obciąga.
-Co to?
-Winiacz, pff, mam 1l w szklanej i 0,5 w butli po szkolnej wodzie, hehe
-Uu, a co z tym teraz robisz?
-No musze komuś dać, bo ja nie dam rady tego wziąć.
-Aha

Dużo potem:
Siedzimy u Kovala, akurat w jego pokoju. Patrzymy na opis Filipka "po imprezie, było super!"
Wszyscy w brecht. Po powrocie do domu od Chojraczka dowiedziałem się, że ojciec Dora zadzwonił, że wraca to sie wszyscy zebrali. Najgorzej miał Szczepaniaj, bo leżał nieprzytomny, jak zwykle, z wiadrem wymiotów na głowie.

- - - -
Koval: słuchaj jest sprawa, bo Grizłuld sie sam nie zabierze, a ja nie bardzo mogę chatę wolną teraz zostawić, poszedłbyś do niego?
Euterbe: spooonio, loooooooz meeen

Idę do Grizłolda, z naprzeciwka idzie ktoś, na oko niski i raczej lasska.
Skręca, no to ja też, bo to moja ulica była. Ken ktoś się odwraca, widzę biała przepaska, no to wiadomo Aśa.
"Kurcze, szłam sama przez stawy, tam pełno żuli, teraz widze idzie ktoś, cały ciemny, nic nie widać, kurde.. ale odwracam się patrze idzie tak (sie zgięła) to wiadomo, Oleczek."
Razem podeszliśmy pod Grizłolda.
Aśka: Spytamy się czy jest Pawełek.
dzwoni
Grxx: Halo?
Euterbe: Czy jest Pawełek?
Grxx: Wchodźcie
Aśa: Ei! Ja chciałam powiedzieć!
Euterbe: Marzenia - z wyraźnym zadowoleniem.
Wybija Grxx z bp. I idm do Kovala.

Pod klatą Kovala.
Aśa: Zadzwoń i powiedz, że Pawełek.
Grxx dzwoni
Koval: halo?
Grx: Pawełek
dzzzzzzz
Aśa: To wszędzie działa!

Właściwe Party! (tylko ciekawsze urywki, rozmowy)
Nie bardzo wiem, co chce napisać, więc nie będzie chronologicznie.

Po obaleniu 1 piwa z Kovalem, Kokoszka:
-Jak ja teraz wróce nachlany do domu, to będę miał taki przypał.
Euterbe: No ale Kokosz, nie wypijesz piwa ze swoim kolegą? Mną.
Kokosz: Nie, Oleczek no sory, ale słuchaj..
Euterbe: No ale Kokosz, znamy się już 8 i pół lat.
Namawiam go przez jakieś 10 minut. W pewnym momencie Kokoszek nie wytrzymał.
Kokoszka: Oleczek, ale Ty kurwa arogancki jesteś!
Masowy ROTFL!

Potem zamówiliśmy pizze.
Ktoś dzwoni, jak nam się wydaje, domofonem, i jak nam się wydaje, że to piccasz.
Ktoś rzucił genialny pomysł, żeby jak będzie wchodził to położymy się na ziemi i udajemy zgona.
Wszyscy leżą. E-e to nie była picca, ale pomysł i wykonanie mamy!

W pewnym momencie zauważyliśmy, że na stole stoi nie otwarta butla nesti, którą kupiła Aśa.
Koval ją bierze kładzie się na ziemi i leje sobie z góry prosto do ust. Ktoś mu powiedział, że mu pomorze. I tak narodziło się picie na hardkora. Większość się tak napiła, a przy braku skilla nie trudno się domyślić, że cała podłoga była mokra.

W końcu przyleciała picca, jak Koval powiedział:
No tak zamawialiśmy,
wszyscy leżeli już na ziemi na swoich pozycjach.
odkłada słuchawkę
Koval: Kazał zejsć.
Wszyscy: Oem dzi!
No ale schodzimy, nikt nie zdążył, albo nikomu się nie chciało zakładać butów, tylko Mareczek i Koval który miał kapcie spokojnie sobie stali na klatce przy wyjściu, reszta marzła. Heh, to mógł być fajny widok, biegnie czterech idiotów po klatce drąc sie picca! w dodatku na bosaka.

Po "zjedzeniu" picc, graliśmy w Tekkensa. "Koval" otworzył czampejna, i jak zwykle piliśmy rundką pokoju. Kokoszek, cały czas przegrywał, więc się wkurzył i kazał sobie dać czampejna. Chyba zapomniał o tym, że więcej miał nie pić. Gloopek, ze mną to sie nie chciało piwa obalić.
I zaczął bredzić. Dosłownie.
Ktoś gra i wali pięściami. Kokoszka:
"Uu, prawie jak Andrzej Gołota."
Zaraz potem powiedział coś w stylu:
"No, ja mam zamiar kupić sobie (ciężko go zrozumieć na trzeźwego, a co dopiero po pijaku, więc nie zrozumiałem i jaką gre mu chodzi), i mam nadzieje że tam będzie Andrzej Gołota. (chodziło o jakiś symulator boksu na PS2)"

Potem znudził nam się Tekken, poszliśmy do Kovala do pokoju, przed TV zostali tylko Wojtas i Xaxor. I taki dialog:
Grx: A kto tam w ogóle gra?
Aśa: Nie wiem, chyba Wojtek i..
Olka: Chyba Xarex.
Aśa: A nom Xarex.
Grx: Ciekawe co tam się dzieje.
Kokosz: Pewnie, pewnie samo to wybieranie postaci włączyli, hehe, żeby..
Euterbe: Mam dobrą miejscówe, bo widze telewizor, w głównym meni siedzą.
Obecni rotfl'a.

Potem Kokoszka, wziął gitarsona Kovala i zaczął grać "Ukrainę", a przy tym śpiewał.
Tylko się starsznie mylił i taki txt. "Weź Oleczek tego gitare, bo masz lepszy słuch ode mnie, ja nie moge sobie pszypomnieć, a sie myle." No to biorę gitarsona i zaczynam grać.
Kokoszka śpiewa:
"Wina, wina, wina wina dajcie, a jak umre pochowajcie."
Poszedł do przedpokoju, nikt nie wie po co, a ja:
"Kokoszek, uważaj o co prosisz, bo możesz to zostać!"
Masowy rotfl, bo każdy pamięta akcje z dyskoteki to taka mała aluzja była, hah.

Potem dzwonią starsi Kovala, żebyśmy już wychodzili. No to wszyscy do Kovala, żeby chociaż troche ogarnąć. A on, że nie i że tylko syfa na bok zgarniemy żeby miejsce na rozłożenie wyra było. Dodam, że rajobraz był taki jak po typowej bibie. Mokry dywan, naciosy porozwalane po podłodze, pełno pudełek od pizzy.

Wychodzimy.

Idziemy Chrobrego, już dawno po 23 jest, jadą psy. Myślałem od razu z żołądka wszystko w górę, przejechały obok mnie i już oczymona wyobraźni widziałem jak się zatrzymują. Pojechali.

Odprowadzamy Grxx'a, idziemy odprowadzić Olke pod wiadukt, tam Aśa nam pokazała jeden z najciekawszych sposobów odbierania komy. Mianowicie, wyjmujesz z kieszeni i rzucasz na ziemie, nie patrząc kto dzwoni. Potem odprowadziliśmy ją do Podstawówki na Cietrzewia i razem z Kovalem zarwóciliśmy na osiedle, oddając się interesującej rozmowie na temat "Jak absurdalnie beznadziejnie jest w tym kraju."
Wnioski:
-Idąc po 23 po Warszawie, nie boisz się dresów, złodziei, boisz się psów. Osoby, urzędnicy, którzy potencjalnie mają cie bronić. Ich się boisz najbardziej.
-Godzina policyjna to syf i nędza, jest to ucisk ze strony aparatu władzy na zwykłych obywateli, ogranicza się prawo do, hmm, wychodznia z domu?

Ale to wszystko było wczoraj.
D-z-i-s-i-a-j:
Budze się rano ide do szkoły, na matme. Jedynymi osobami z party byliśmy ja i Kokoszka.
Po zajęciach pytam się Kokoszki ile z tego pamięta. Powiedział, że ''Ukraina" jaką nam zaprezentował na party, bardzo mu się podobała i była jedna z lepszych wykonań w jego życiu.



Edit:

Jak Aśa już zauważyła w kommencie, szliśmy od Grizłolda, to dwa plecaki i butle jeszcze picia w łapach. I na Solipskiej przypomniało mi sie żebym do Dżuina zadzwonić, żeby w ogóle przyszedł, bo nie wiedział gdzie i żeby wziął coś jeszcze.
Dżuin: Halo?
Euterbe: Siema, tu Olek, jak chcesz iść do Kovala to choć szybko pod szkołe.
Grx: Daj mi go na chwile.
Euterbe: Czaj moment, bo Grx coś chce.
Grx: Jak możesz weź jakieś piwo!
Euterbe: A i Koval mówił, żebyś wziął Urban Redżin, przełączke i te świeconce.
Dżuin: Urbana, to świecące i co?
Euterbe: Przełączke, tam jak sie pady podłancza w cztery.
Dżuin: Ale to sie nazywa rozłączka!
Euterbe: Aa, sram na to jak to sie nazywa, masz to wziąć!