3d jaka była, taka jest.

Niewątpliwie, najlepsza klasa, jaką sobie tylko wyobrażam.
Jednak jesteśmy bandą pomyleńców, idiotów, którzy znają się już dość dobrze. Tak więc, współczuje nowym.
Przecież jeśli by doszedł do naszej klasy co byś zobaczył najpierw?
Przychodzisz do nas na przerwe.
Chojrak: O em dżi! O em dżi!
Piter: Słuchaj stary, nie wiem kim jesteś ale graj na Infermie !
KoVal: SSSSSSSS!
Mareczek: Błysk!
Idziesz do jakiejś grupki. Nagle wszyscy się rozchodzą.
typowe "cztery strony świata"
Powiedzmy, że to się nie stało.
Nagle podbiega Grixx.
-Chłopaki szacun!
Dzieje się w ogóle coś debilnego, wszyscy wyciągają ręce i zaczynają się w nie uderzać, ale nie tak normalnie, tylko jakby chcięli kogoś ubić. WTF?!
albo:

-Co masz?
-3. aTy ?
-2
-HAHAHA! Co za noob! Ei, słyszeliście... ?

albo jak coś komuś nie wyjdzie?

-c.!c.!c.!

Do tego nasze poczucie humoru...
Czy po tym krótkim opisie, nie wydaje Ci się, że trafiłeś pomiędzy pomyleńców ?
- - -

Teraz ta banda pomyleńców, ma już swoje życie, nie mówię, że wcześniej go nie miała, tylko tyle, że ich drogi są zupełnie różne. Jestem pewien, że nie raz się jeszcze skrzyżują, jednak to nie to samo, bo wcześniej krzyżowały się codziennie.

Teraz ta banda pomyleńców, jest wciąż tą samą bandą pomyleńców, tylko z wyjątkiem, że osobno, a świetne jest to, że zostaliśmy sobą do końca.

wtorek, 5 lutego 2008

Powrót do przeszłości i wielki zawód.

Zapomniane wczoraj:

Macioszka wstaje podchodzi do Dorociaka i uderza go książką w głowę. Kwiecilla: Maciek i Michał uwaga.
Macioszka: Za co ja? [bulwers]


Dzisiaj:

Zaczęło się na polaku. Jak można było się spodziewać ktoś przyniósł " Pana Tadeusza".
Soczewek. Gdy Kwiecilla to zobaczyła zabrała mu butlę. Jak wiadomo wszyscy rotfl'a. Powiedziała mu jedynie, że po lekcji idzie do Kosziego. Soczewek nawet przypału nie miał.

Potem historia. Na początku tylko Soczewek podał Piterkowi zeszyt Filipka, który miał zostać wrzucony do śmietnika, ostatenicze został kopnięty pod mapy. Mareczek idący do śmietnika wydmuchać nos, robiący krok w bok i zaczynający cieszyć jape wyglądał dość ciekawie, na tyle ciekawie żeby się z niego śmiać. Na samym końcu Soczwewek dostał faze na rysowanie na wszystkim pent. Chciał narysować xarexowi, ale ten był zacfany (to s końcu Soczewek). Jednak rozkminił co zrobić. Razem ze Świerzakiem zrobili psychozę, że niby coś jest koło Jajka.
-Ei! Xarex co to jest?
Gdy ten się obrócił, Soczewek takim rogalcem ominą łokieć Xarexa i narysował swoje wymarzone pento. To było wręcz genialne i ci którzy brali udział w akcji, poza oczywiście xarexem, plus ja zaczęli drzeć japy ostro z tego.
- - -
Jak można przeczytać we wczorajszej notce, w szkole miała być wielka biba. Macioszka przyniósł szampana, którego przelali do kartonu po soku i popijali sobie na przerwach na legalu. Myślałem, że będzie to mogło konkurować z WoS'em pod koniec drugiej klasy, ale nikt tak na serio się nie napił, żeby chodzić skosami. Wykorzystam tę okazję to przypomnienia tych pięknych chwil..

Dawno, dawno temu, pod koniec drugiej klasy. Czyli przed wakacjami (znaczy baaaardzo dawno temu) zaczynało się robić cieplej. Normalka, jak to w późną wiosnę. Jako iż, zostało mało czasu do upragnionej wolności, a niektórym nie chciało się chodzić do szkoły, to postanowili sobie urozmaicić życie.
Pewnego pięknego dnia, młody Piter razem z młodym Macioszkiem byli w szkole. Nudziło im się strasznie! Na śniadaniwce postanowili kopsnąc się do Piterka na chatę i stworzyć sobię drinka 50/50 coli z woodką. Wrócili do szkoły, wypili to i akurat mięliśmy WoS. Piterki uśmiechając się głupio machały do wszystkich, wyglądając przy tym jakby był najarany. Macioszka opróżniwszy swój piórnik, założył go sobie na głowę. Do dzisiaj pamiętam reakcję Ryby:
-Maćkuuu, zdejmij piórnik z głowy.

Następnego dnia, oboje stwierdzili, że w ogóle nie opłaca się iść do szkoły. Poszli do parku Szczęśliwickiego, bo umówili się tam z kolegami z innej szkoły. Obalili tam troche. Po tym jak ci ich znajomi poszli, Piterek został sam na ławce, sam, bo Macioszka leżał na ziemi. Postanowił więc wrócić do szkoły. Akurat mięliśmy chemię, siadł koło mnie, otwiera plecak:
- Człowieku było zajebiście, Macioszka leży w pełnym słońcu w parku, a ja przylazłem do szkoły, bo nie miałęm co robić. Mam jeszcze pół butelki czystej i całą butle łiskacza.

Z następnej lekcji byliśmy zwolnieni, więc Piterki urządziły impere za garażami, gdzie obalili reszte.

Brak komentarzy: