3d jaka była, taka jest.

Niewątpliwie, najlepsza klasa, jaką sobie tylko wyobrażam.
Jednak jesteśmy bandą pomyleńców, idiotów, którzy znają się już dość dobrze. Tak więc, współczuje nowym.
Przecież jeśli by doszedł do naszej klasy co byś zobaczył najpierw?
Przychodzisz do nas na przerwe.
Chojrak: O em dżi! O em dżi!
Piter: Słuchaj stary, nie wiem kim jesteś ale graj na Infermie !
KoVal: SSSSSSSS!
Mareczek: Błysk!
Idziesz do jakiejś grupki. Nagle wszyscy się rozchodzą.
typowe "cztery strony świata"
Powiedzmy, że to się nie stało.
Nagle podbiega Grixx.
-Chłopaki szacun!
Dzieje się w ogóle coś debilnego, wszyscy wyciągają ręce i zaczynają się w nie uderzać, ale nie tak normalnie, tylko jakby chcięli kogoś ubić. WTF?!
albo:

-Co masz?
-3. aTy ?
-2
-HAHAHA! Co za noob! Ei, słyszeliście... ?

albo jak coś komuś nie wyjdzie?

-c.!c.!c.!

Do tego nasze poczucie humoru...
Czy po tym krótkim opisie, nie wydaje Ci się, że trafiłeś pomiędzy pomyleńców ?
- - -

Teraz ta banda pomyleńców, ma już swoje życie, nie mówię, że wcześniej go nie miała, tylko tyle, że ich drogi są zupełnie różne. Jestem pewien, że nie raz się jeszcze skrzyżują, jednak to nie to samo, bo wcześniej krzyżowały się codziennie.

Teraz ta banda pomyleńców, jest wciąż tą samą bandą pomyleńców, tylko z wyjątkiem, że osobno, a świetne jest to, że zostaliśmy sobą do końca.

piątek, 21 grudnia 2007

Vigilia, ostatnia ...

Dzisiaj było nudno. Oooookropnie. Niby mięliśmy wigilię klasową, ale było inaczej, bardzo inaczej.

Na pewno na uwagę zasługuje, Grizłuld i jego inicjatywa z jaką wyszedł przed samym rozpoczęciem wigilii.
Mianowicie, stanęliśmy na "środku" Grizłold zaczął się drzeć że wszystkich zaprasza. Jako że stałem frontem w stronę drzwi widziałem parę osób, ale wymienię je później. Jak już była większość, nagle zrobiło się ciszej i zaczął się jeden wielki świąteczny szacun :]
Oczywiście są idioci, którzy jak Soczówka, Arturro czy Macioszka, którzy nie widzą różnicy między szacunem a naparzaniem z młotka, więc trochę bolało. Zaraz po tym doszliśmy do wniosku, że z nimi już sie nie szacujemy, oraz, że powinien powstać "specjalny oddział do propagandowania old-sql'wego szacuna".
Było spoko, większa część klasy płci męskiej, dlatego, bo Grizłold zapraszał tylko tę część przyszła.
Tutaj podeprę się notką Kacperer'a. "(...)niestety są w naszej klasie takie jednostki, które nie pozwalają, żebyśmy byli do końca zgraną klasą... nawet w święta.."
Takimi jednostkami są na pewno:
-Jakowlew
-Tomeczek
-Kokoszka
nie jestem pewien co do Żaka, Gackowskiego.

Nawet Kacperer podszedł -_-

Gdzieś kiedyś słyszałem, że święta jest to taki czas, by stać się dzieckiem, zapomnieć o tym wszystkim, o swoim wieku, zmartwieniach, problemach, ogólnie o rzeczywistości i przenieść się w świat fantazji. Lub jak kto woli, wy~looooooooooz~ować. Niestety, tamta trójka, jak i ci, którzy nie podeszli uważają, że to jest, nie wiem, zbyt dziecinne? niepoważne? głupie?
no sorzz, ale głupie jest też przedwczesne dorastanie, granie dorosłego, zwłaszcza, gdy się tego nie potrafi. Dodałbym co do tego jeszcze trochę, ale nie, bo by było, że sie uwziąłem, alboco.

- - -

Po tym było przemówienie, Kosziego. No i dzielenie się opłatkiem. mi to chyba zajęło 1H 15 minut. ew. coś koło tego i również nie podzieliłem się ze wszystkimi, życzenia złoże zaraz :]
Jedne z ciekawszych, to było:
Filipek: (...) Powodzenia na egzaminie...
Kacperer wchodząc mu w słowo: No, Tobie bardziej by się przydało.

Kacperer:
Życzę panu godziwej emerytury i podwyżek większych niż dwudziestozłotowe
do Kosziego

Lidce życzyłem Hodowli chomików, nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło.

Życzyłem również Kosziemu, żebyśmy za rok spotkali się w tym samym składzie.

Kacper: życzę Ci chłopaka albo dziewczynę po tobie to sam nie wiem.
do Jasia

chyba jedne z najbardziej trafionych:
Kacperer: żebyś dostał nobla za Fe2(H20)5Mg i żebyś go uzyskał
do mnie

O! no i fajnie się gadało z Adą o mojej płycie i, że dostanie partie klasyczne na niej.
Magdzie Sowierszenko życzyłem, żebym częściej mógł jej słuchać, bo zajebiście śpiewa i zapewniłem ją, że dostanie partie, no takie jakie ma ta śpiewaczka operowa na "Elect The Dead"

- - -
Teraz, czas na coś o czym zapomniałem wcześniej, znaczy o niedobitkach.
Chojnacki: Życzę Ci, żebyś się wreszcie nawrócił i zaczął grać w WoW'a
Dorociak (?): Hm.. Wolnej woli ?
Majka: Więcej kontaktu z rzeczywistością.
Aga: Kurcze, no nie wiem, chyba.. życzę Ci żebyś rozumiała moje podpowiedzi w formie gestów na fizyce.
Szczepan: No to chyba wiadomo. Kilometrowej ściechy

Wielka nieobecna,
OlaFy: Ahh.. Masz już plastikową katane w pokoju, więc jedyne co można Ci życzyć, to plastikowe kimono.

No i ostatni, nie powiem "ale wcale nie najgorszy", bo tak nie myślę,
Jakowlew: Głosu. Mógłbym na tym skończyć, ale robiąc to co robisz musze jeszcze dodać, jakiejkolwiek samooceny, bo jej w ogóle nie masz i jeszcze litości!, dla tych którzy zmuszeni są ciebie słuchać.


- - - Wesołych Świąt, moja 3d - - -
Euterbe.

czwartek, 20 grudnia 2007

SHopQa, znaczy Jasełka

Dzisiaj, były Jasełka..
Wkręciłem się do nich przypadkiem. Wiedziałem że nie będę mógł grać tego co chce, bo nie miałbym stroju bydła. Ale poszedłem powiedzieć kim chce być żeby sie pani milej zrobiło ^^..
Jak się dowiedziałem, że w ogóle nie ma bydła, ANI DRZEW ! to w ciemno powiedziałem:
"ee, to mogę być dilerem"
a gościówa na to:
"dobrze!" - ze stoickim spokojem i poszła..
Niestety ale trzeba było zagrać.
Byłem aż na jednej! próbie.

Jedna z ostatnich była wczoraj, na sprawdzianie z chemii, ale wolałem pisać chemię.
A druga dzisiaj. Na sprawdzianie z matmy, więc i na tą nie poszedłem. A mięliśmy grać właśnie po matematyce.

Przychodzę na sale, wszystko w porzo. Na 5 minut przed rozpoczęciem dyra zaczęła mieć wąty, że scena ma być z boku. No to zagraliśmy, bez mikrofonów i nie znając planu.
/Można to było traktować jako próbę generalną.. /
A pierwszakom i tak się podobało, bo nie miały lekcji.

Następna lekcja. To również miały być jasełka. Wbrew zakazowi pani dyrektor, przenieśliśmy scenę tam gdzie wszystko było gotowe.
Zaczęło sie z dużym opóźnieniem. Ale sie zaczęło.

jakiś czas później
Moja scena. Wiedziałem dobrze kiedy mam wejść myślałem, że zdąrze. Niestety, mądre ludzie z 3e postawiły sobie ławkę tuż przed moją i nie miałem miejsca na wyjście. Wychodząc prawie zaliczyłem glebę, więc ja wleciałem na scenę. Potem zaplątałem się w kabel od mic'a jednak miałem go w ręku, dumny z siebie :]
Zaraz po tym zapomniałem tekstu, i wypaliłem tylko:
-ei, chcecie kupić jakieś prochy ?
Sala zaliczyła rotfl'a, a po tym jak skończyli się śmiać, mogliśmy grać dalej. Najgłośniejsze brechty miał sektor 3d, SŁYSZAŁEM, więc mi tu nie ściemniać.
Potem było znacznie lepiej, zwłaszcza na końcu, gdzie grałem już dokładnie siebie.
Józef/Budniakiewicz: Witaj, masz pożyczyć kromkę chleba?
Diler/Euterbe: EE, znamy się?
Józef/Budniakiewicz: Nie.
Diler/Euterbe: To nie?

- - K O N I E C - -

Wychodząc z sali dorwała mnie moja klasa.
KoVal: Oleczek!
Euterbe: co jest ?
Wszyscy po kolei: Szacun, szacun

środa, 19 grudnia 2007

Back to Sql i przerwa/y

Niestety nie było mnie wczoraj w szkolu. A podobno coś ciekawego było.
Z opowiadań wiem tyle:

Historia!
ostatnie 15 minut lekcji.
Cały rząd pod ścianą w pewnym momencie zakłada kaptury, jakby zaraz miała wpaść puszka gazu dymnego do klasy. Na szczęście tak się nie dzieje. Jedynie Chojrak pierdnął. Położył całą lekcję. Jarosz do końca już nie zdołał nic powiedzieć, bo podobno tak sie polewał z tego.
- - -

Dzisiaj
Interesująca może być przerwa między Chemią, a Fizyką. Nie wiem jak to się stało, ale wszyscy nagle dostali jakiegoś schiza.
Na samym początku, może być godne uwagi:
"Weź nie stój koło mnie bo jeszcze ktoś pomyśli że Cie lubię" - Ja do Filipka.
Potem było parę "flag na maszt". Jakiś potężny "szacun". No a na sam koniec po dzwonku biorąc plecaki każdy zaczął walić innych, niby przez przypadek. Macioszka w tym czasie założył bp'ka tył na przód i zaczął na wszystkich skakać.

Wchodząc do klasy moja rozmowa z Mareczkiem:
Ja: Kurde, gdyby nie buldog to byłaby to jeszcze zajebistrza przerwa niż była
Mareczek: No, mogłaby to być nawet przerwa roku.

45 minut później
Przerwa między Fizyką a Techniką.
Zaczęła się normalnie. Zeszliśmy na dół. Od razu Macioszka z Soczewkiem zaczęli grać w "Kowboja" tyle, że Soczewek miał łańcuch na ręku. No to ja wziąłem swój, również owinąłem wokół ręki i zaproponowałem Macioszce gre. oboje doszliśmy do wniosku, że bez łańcucha boli bardziej.
Następnie zrobili mi "Flagę na maszt" i Soczówka zaczął robić sobie, więc Mareczkowi przypomniał się "Fflip by Laski". Chodzi w tym o to, że osoba kręcona schyla się w połowie i przekłada ręce pomiędzy nogami, a osoba ciągana ciągnie za ręce a wtedy, jak wszystko idzie ok robi Front Flipa (przynajmniej takie jest założenie) jednak częściej kończy się upadkiem na ryj osoby kręcanej. No to Soczówka z Macioszkiem zrobili to coś. Macioszka był kręcaną. Nie wyszło, wszyscy mięli polweki. A potem wpadli na pomysł, żeby zakręcić kimś lekkim. Więc najpierw znaleźli jakiegoś pierwszaka, ale sie nie zgodził, idiota, poważnym 3cio klasistom nie chciał pomóc..., więc podeszli do Gacka. No to Gacuś im powiedział, żeby najpierw to zrobili.
Nawet podłożyliśmy plecaki Macioszce.. ale speniał -_-

- - -
Technika
- - -
Koszi: No to dzisiaj temat będzie w formie pytania. Co to jest wychowanie komunikatywne?
Filipek: No to jest to ogół postępowań...
Soczewka [przerywając Filipkowi]: OMG, Filipek to nie do Ciebie pytanie..


Przed samiutkim dodatkowym angielskim przypomniała mi się jeszcze matma.
Filipek: no, ale dzień przed sprawdzanem robimy zadania, których jeszcze nie robiliśmy.
Koszi z takim "oO'' emotem na twarzy: I uwierz mi, Filipie, że na sprawdzianie też będą zadania, których jeszcze nie robiłeś.

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Hetszots i Narodziny Syna

Dzisiaj będzie chronologicznie, ale chyba zawsze tak jest.

Zaczynamy od wF'u.
Po pierwsze, graty dla Mareczka. [szacun!]. Zdarzało się to często, jednak za każdym razem nas to bawi. Żalek(Żak) dostał piłką w twarz. Parę minut później biegnąc w kierunku piłki przy hamowaniu zaliczył glebę, to również nas rozbawiło.
/kurde jak to brzmi, ja piździu, a co to jest? lektura, po prostu darliśmy japy z tego/

Chciałbym zauważyć, że Jasiu to specyficzny typ człowieka.
Tak jak grafit i diament mają specyficzny układ atomów, tak i Jasiu je ma.
Diament - najtwardszy.
Grafit - nim sie pisze
a Jasiu ma takie coś, że rzeczy się od niego odbijają. /dosłownie/.
Sytuacja wygląda mniej więcej tak:
Jajkozlew podaje do mnie gałsona. Ja jako nie najlepszy gracz panikuje, bo ktoś tam stał blisko mnie (ok. 6m, ale blisko! to sie liczy) więc kopie piłkę na Jana. W Jana. Piłka od Jasia się odbiła i zaczęła podążać ruchem jednostajnie opóźnionym w moim kierunku. Jako iż panikowałem, to nie wiedziałem co dokładnie mam zrobić. Jedyna rzecz jaką byłem w stanie, to sie skuliłem tak fartownie, że gała trafiła mnie w czubek głowy tak że 5 cm niżej i dostał, bym blache na czoło.
A trzeba dodać, że gdy piłka odbija się od Jasia, to odbija się od niego bardzo mocno. I jak się tak odbija, to tylko ci co stoją za Janem się nie pochylają.

- - -
Przerwa między wF'em i Religią
- - -
Maciora z Soczewkiem wpadli na genialny pomysł, żeby zagrać w "Kowboja".
Chodzi o to, że najpierw smyrają się po łapach, a potem sie w nie walą. Osoba walona, może unikać ciosów, i tak naprawdę o to w tym chodzi bo potem się zmienia z osobą walącą i osoba waląca jest osobą waloną a osoba poprzednio walona jest osobą walącą, unikać ruchem w górę lub w dół.
Tak więc, grali. Oczywiste było, że łatwiej wyhamować jak ucieka się do góry. Soczewek nie wiedział, więc najpierw on przyjął hita na jaja od samego siebie. Jednak umknął.
Macioszka był osobą waloną. Chyba nie nauczył się niczego z błędów poprzednika. /OMG, to przecież Macioszka/ I również on, jak i Soczówka uciekał szybkim ruchem w dół. Następnie się zgiął po tym jak sam sobie wyhicił w jądra.
Potem KoVal zaczął w to samo grać z Mareczkiem. Szybko narodziła się wersja hardkorowa (w naszej klasie to i tak była kwestia czasu). Chodziło o to, że sie smyra po twarzy, osoba smyrana ucieka w przód i w tył, a osoba waląca wali z liścia. Chwilę po tym jak została ona wymyślona Soczówka już grał z KoValem. Zaś pod czas wchodzenia do klasy wersja hardkorowa przerodziła się w żołnierską, gdzie otwarta ręka zastąpiła pięść. Jeszcze nikt jej nie wypróbował.

- - -
Religia
- - -
Dostaliśmy sprawdziany, Filipek, geniusz, miał całe 4 punkty (na 17) i zaczął pluć się chyba o 4.
Mareczek rzuca txt'a:
- Ten znowu sie wyrywa jak guma z majtek
Jednak Filipek z uporem maniaka dalej robi plujnie.
Chwilkę po Mareczku KoVal odwraca się do Filipka:
-Filipek, tylko nie dziw się, że nie masz kolegów
I zupełnie nie trafiona riposta Filipka:
-A ty sie nie zdziw jak dostaniesz bombe na ryj!
W tym momencie Ja, KoVal i Piterek spojrzeliśmy się po sobie i typowa reakcja
-c.! c.! c.! [kręcąc głową]
Filipek pluł się dalej, nic mu to nie dało, ale chłopak miał potrzebę mówienia, takie dzieci czasem tak mają.

Potem gościówa chciała zobaczyć czy mamy pracę zrobioną którą zadała. Pokazałem jej 3 linijki moich hieroglifów, więc poprosiła żebym przeczytał.
"Po ślubie Marii i Józefa
Anioł się im ukazał
Potem kopsnęli się do Betlejem i urodzili syna"

- - - -
Pisząc to o Filipku na Religi przypomniało mi się jeszcze jedno, na Fizyce, gdy wystawiali oceny śród-semestralne.
Fizyczka: Filip, 3 i 3+. No to będzie trója
Filipek: No, ale proszę pani, czwórę, proszę czwórę. Tak na zachętę! Przecież z ocen mi tak wychodzi, no prosze paniii.

piątek, 14 grudnia 2007

Houm, Słyt Houm

Dzisiaj, mam nadzieje, będzie krótko.

Od niedawna mamy w klasie nowego/Adama/njumena/njugaja, wiadomo, trudny okres itd.
Ale traktujemy go jak swojego.
- - -
WoS
- - -
Ogólny opis sytuacji.
Nowy siedzi koo Żaka (biedak, nie wie z kim sie zadawać -_- ) a Gacek nad nim stoi.
Ryba do niego podchodzi wrzeszczy na niego, że to miejsce Gacka i, że ma je zwolnić.
No to Adam je zwalnia. Gacek szczęśliwy siada na swoim malutkim krzesełku.
Nowy stoi koło Ryby, która stoi koło nowego i tak razem patrzą się po klasie.
Ryba: noo to mamy problem, jest za mało ławek.
Ja, pokazując na ławkę na której stała choinka: tam jest ławka!
Macioszek, pokazując na śmietnik: I nawet będzie mieć do domu blisko.
(...)

Taaak uroki naszej klasy :)

czwartek, 13 grudnia 2007

ShortMessageSystem

Dzisiaj jedyną rzeczą wartą uwagi była matma.
Raczej ta druga.


Lekcja toczy się dalej po krótkich przeprosinach Kosziego za to, że zadzwonił jego telefon. W pewnym momencie Koszi siada i mówi coś takiego:
-Słuchajcie: "Została panu odebrana godzina ze względu na uaktywnioną usługę automatycznych stref czasowych. Jak myślicie co to może oznaczać?
pojawiły się takie komentarze.
-noo chyba, że miał pan dwie godziny życia, a teraz jedną odebrali
-chyba, że ma pan godzinę w plecy.
I tym podobne
Parę minut później Soczówka coś tam zaczoł sie pluć, że wyśle Kosziemu Sms'a, że zabrali mu drugą godzinę. Problem, Soczek miał wziąć nr od Filipa ale ten oczywiście nie miał komy. Więc dałem mu ten numer.

dzwonek
Klasa: hahaha
Koszi podnosi komóre.
-Hmm, a co powiecie na to: "Została odebrana pani/panu kolejna godzina..."
Klasa: hahaha
-Ale to jeszcze nie koniec. "życzymy miłego dnia"
Klasa: hahaha
-A dalej jest coś dziwnego. "autodestrukcja nastąpi za 30 sekund"
Klasa: hahaha
-Karol (chodzi o kokosza) może lepiej ty weź ten telefon

Lekcja toczy się dalej.
Soczówka wysyła jeszcze jednego Sms'a.

jak łatwo się domyślić, dzwoni komóra Kosziego
Klasa, w ryk :)
-Słuchajcie. "Boom, Pozdrawiam"
Klasa: hahaha
-Ale to było więcej niż 30 sekund
Pewnie Koval rzucił txt:
-Pewnie panu chcieli dać czas na pożegnanie z rodziną..

Tak więc, momentami było ciekawie. Ogólnie było nuuudno..
na dokładkę mogę dać jeszcze dialog jaki mięliśmy wczoraj, przed angolem oraz to co się stało Gixx'owi przed wczorajszym polakiem.

- - -
(...)
Piter: A ja mam już panterke
Wszyscy: Szacun, szacun!
Euterbe: A ja lecę od dzisiaj na Trialu!
Wszyscy Szacun, szacun!
KoVal: A ja mam już 20 lvl
Wszyscy: Szacun, szacun!
Dziumaga: A ja mam 55..
Piter: Chyba w CoD'a 4
Dziumaga: No tak.
Soczówka i pare innych osób: Co za żal!
Soczówka: A ja nabijam do soboty 50 i kupuje dodatek.
Wszyscy: Szacun, szacun!
Euterbe: A ja mam zamiar nabić dzisiaj 5.
Wszyscy: Szacun, szacun!
Mareczek: A ja gram w Dżedi Akademi
Wszyscy: hahaha
Piterek: Z czym do ludzi, graj w WoW'a
Mareczek coś odburknął
Piterek: A wiecie co jest najlepsze? Mareczek nie ma CoD'a 4
Wszyscy: hahaha

Albo to przed polakiem.
Stoimy sobie pod czwórką jak zwykle w kółku, jak zwykle WoW.
Nagle widze Grixx wychodzi z WC.
Ktoś z nas daje okrzyk "Szacun!"
No wiadomo, jak szacun to szacun nie ma bata.
Więc widać na twarzy Grizłolda ten upór, tę próbę i tę wytrwałość..
Biegnie.
Szacun trwa!
Grixx przez cały korytarz biegnie z wyciągniętą ręką i okrzykiem:
"Chłopaki szacun!!!!"
Ale udało mu się, jeszcze nas musnął.
Jaki z tego morał?
"Nie ważne jak, jakimi środkami, ale szacun to szacun, i musi być stuknięty" :)

wtorek, 11 grudnia 2007

KaeFCe, Colesav, żak i uza, a na dokładke róski na historii..

Ten dzień, zaczął się.. on się zaczął i to już wskazywało, że będzie źle.
Pominę szczepionki, jakąś szkolną nudę, rysunki na matmie i przejdę do czegoś ciekawszego.
Nie, nie będzie to WF jak jest na blogu u Kacperera
Ale będzie to przerwa! przed polakiem


Zaczęła się dość spokojnie, wszyscy wyluzowani, niektórzy podekscytowani, a niektórzy do końca rozbudzeni, jak ja, wyszli z sali po wychowawczej.
Przerwa zaczęła się nudno.. jak zwykle zrobiliśmy psychozę na szacuny, bawiliśmy sie w batmana, tj. szczelaliśmy z linki i podnosiliśmy kolesi z ławek żeby tylko mieć miejsce gdzie usiąść, ale dało się zauważyć że mało nas.
Do momentu GDY !
Macioszka wbija się na I piętro z siatami z KFC, od razu wokół niego zrobiło się zbiorowicho..
Macioszka otworzył aukcje, słychać było tylko:
Macioszka:Twister, cena wywoławcza 5 złotych
Dziumaga:10
Macioszka:Po raz 1szy
Jasiu:pff czekam na Hot łingsy
Macioszka: po raz 2gi i sprzedane
Ddziumaga: JEST !
Niestety Koszi dość szybko interweniował więc, Macioszka niewiele sprzedał. Do każdego sprzedanego przedmiotu dorzucał sałatke Colesav w gratisie, bo i tak jej nie lubił a nikt tego kupić nie chciał. byłi ich dziewięć. Rozdał 8. Pech sprawił że 9-8 nie jest wcale równe 0. Tylko jeden. Macioszka, w typowy dla siebie sposób, postanowił pozbyć się sałatki.
Macioszka: A, sie ździwi.
Przerwa do dzwonka minęła, normalnie.
Mareczek coś chciał od Filipa więc ten ostatni rzucił go otwartym Colecav'em i trafiło w jakąś laskę z 2. W pewnym momencie Żaczek otwiera plecak, po co ?
KoVal stoi koło niego i sie śmieje.
Żak odkrył że w bp. ma Colesava, a Koval, że sie śmieje, a w naszej klasie może to oznaczać tylko jedno, i jeszcze stoi blisko dostaje Colesav'a na kark.
Wkurzony KoVal popycha Żaka na dżwi od 4ki i wykręca Żakowi z liścia z obrotem.
KoVal idzie do Kosziego.
- - -
Polski
- - -
Koszi wkurzony wbija do klasy, robi nam plujnie i wychodzi.
Zaraz potem wbija sie znowu.
Koszi: Żak, Konarowski macie obniżone zachowanie, gratuluje!
Żak już wtedy wyglądał jakby miał zaraz sie popłakać.
Koniec polaka.
Gacek odlicza:
5,4,3,2,1,
dzzzzzz -dzwonek ^^
Żak gotowy do wyjścia idzie do Kosziego.
Idąc na His, widze Żaka plującego sie i, sie popłakał -_-.. Ludzie, mi też na czymś zależy, ale nie płacze z tego powodu jak mi nie wyjdzie.. pfff omg..
- - -
Przerwa między Pol a His
- - -
Stoimy w kupie na pół piętrze
Dziumaga: widzieliście Żaka, w łazience go nie ma
Jasiu: może sie przebrał za choinke
Mareczek : o tam jest!
idziemy do choinki..
okrażamy ją, i lecą txt'y typu:
-spoko, Żaku, nikt sie z Ciebie nie śmieje
-no ale nie płacz już..
- - -
Historia
- - -
Na pierwszej połowie wymyślaliśmy kolejne Dis'u nt. Żaka...

Smutno mi, bo Żaku płacze
i właśnie dlatego już nie kozacze

Smutno mi, bo on ma
obniżone ze sprawowania

Smutno mi, bo on szpanuje
lecz łez już nie powstrzymuje

oraz przejścia nie dokońca związane z sytuacją z przerw/y jednak bezpośrednio dot. Żaka, lecz to opowieść na kiedy indziej.


raz, dwa trzy
teraz liczysz Ty

raz trzy pięć sześć
Żak to żal i cześć.


Potem, gdy pisaliśmy zaczęło się robić nudno, czas się dłużył, do momentu, dy Jarosz nie zaczoł tułmaczyć z ruskiego nazw tych ZSRR'ów, albo NKWD'ów
Soczek: Oleczek, Ty sie uczyłeś róskiego, zapodaj jakiś rzeczownik
Euterbe: ee, on to najprostrzy to Sabaka
Soczek: a co to ?
Euterbe: Pies

Chwilę później odwracam się do Soczewki, pokazuje na niego palcem i mówię:
Euterbe: Eta Sabaka!
Soczek: co znaczy eta ?
Euterbe: to jest
Soczek: a jak jest stary ?
Euterbe: papa
Soczek: a twój ?
Euterbe: Twaja, chyba.
Soczek: Dziumaga ! Twaja papa eta Sabaka !

Wszystkich tak objechał xD
Jarosz jeszcze próbował poprowadzić lekcje, ale sie tylko z nas śmiał :)

ahh, mój pierwszy.. jakie to słodkie :(

No, najpierw sobie kichnę.
Już :]

Tak więc, zaczynam sobie pisanie tego bloggggga..
jak więc widać na pierwszy rzut oka, ten blog ma jakiś tytuł.
"Co znaczy słaba ocena.. "
jest to cycat, który jest naszą podporą, w budzie. Moja szkoła jest miejscem gdzie:
-wiele sie dzieje
-zawsze jest coś
-miejscem gdzie jak wydaje ci sie że straciłeś sens życia, idziesz tam.. i tracisz go, nie znowu, na prawdę
-jest miejscem, to na pewno i moją szkołą..
/kurde ale tu drentwo/ :/

Tak więc, główne treści będa opowiadać o mojej szkole.. tak mi się przynajmniej wydaje.
too, ja chyba napisze co było dzisiaj, ale to w następnej notttce, więc tą już klikne żeby dodało boo żebyśta mieli czas poczytać..

aa. właśnie.. moja szkoła to Gim 112 oczywiście..